Całe życie Eleonory Motylowskiej związane było z Warszawą. Tu się urodziła, tu mieszkała - najpierw w ukochanym domu rodzinnym na Freta, później na Piwnej, gdzie rodzina musiała się przeprowadzić po sprzedaży gniazda rodzinnego, jeszcze później w zakładach Zgromadzenia, które założyła. Będąc przełożoną generalną musiała wiele jeździć do miast, w których powstawały nowe placówki, jeździła do Rzymu w czasie starań o zatwierdzenie instytutu, leczyła się u wód, gdyż zawsze była słabego zdrowia. Na pięć lat musiała opuścić miasto rodzinne, gdyż carska policja nękała ją niekończącymi się rewizjami po odkryciu, że miała czelność bez jej pozwolenia założyć zgromadzenie zakonne. Ale zawsze wracała do ukochanego miasta, z którym czuła się mocno związana.
Mimo klęski Powstania Styczniowego i narastającej rusyfikacji, Warszawa pod koniec wieku rozwijała się bardzo dynamicznie. Była dumną stolicą Rzeczpospolitej zdegradowaną do rangi jednej ze stolic zachodnich guberni Cesarstwa Rosyjskiego, ale zachowującą pamięć o czasach chwały. Miała niepowtarzalny klimat, mówiono, że była miastem magicznym.
Nazywana Paryżem północy zachwycała swoim pięknem, bogactwem kultury i różnorodnością. Jej ludność szybko się zwiększała. W 1881 r. liczyła ok. 400 tys. mieszkańców, niecałe dziesięć lat później - prawie pół miliona. Działo się tak nie tylko dlatego, że ówczesne rodziny były bardzo liczne. Do Warszawy ściągały za chlebem i lepszym życiem rzesze ubogich mieszkańców wsi i miasteczek z całego Królestwa, a także zubożała szlachta po konfiskatach lub sprzedaży majątków. W mieście działało ok. 150-200 fabryk i warsztatów, które mieściły się przeważnie na Woli i Pradze. Warszawska Fabryka Stali znajdowała się na Stalowej, fabryka Norblina słynęła z wyrobów metalowych, zwłaszcza sztućców i platerów, działała fabryka tytoniu braci Szapiro. Przy ulicy Burakowskiej wyrabiano koronki, lampy na Szwedzkiej, druty na Objazdowej, garbarnia mieściła się na Okopowej, a odlewnia na rogu Żelaznej i Grzybowskiej. Warszawska Gazownia była głównym dostawcą gazu. Po całym mieście rozsiane były też warsztaty rzemieślnicze - krawieckie, szewskie, koronczarskie, bieliźniarskie, pralnie i magle. Niezliczone sklepy i kramy oferowały klientom wszelkie towary - wyrabiane na miejscu, ale też sprowadzane z zagranicy. Na Pradze usytuowany był bazar koński i Bazar Różyckiego, na Woli - Kercelak.
Miasto nie było odwrócone od Wisły tak jak obecnie, z rzeki utrzymywało się tysiące rodzin rybaków, flisaków, piaskarzy, właścicieli niewielkich statków parowych (co miało znaczenie dla penitentów o. Koźmińskiego, którzy w jeden dzień mogli popłynąć do Zakroczymia i wrócić), a także - woziwodów, sprzedających... wodę do kąpieli, która była niezbędna w domach przed skanalizowaniem miasta.
Warszawa szybko się modernizowała. Pierwsze tramwaje konne pojawiły się na jej ulicach w 1881 r., rok później telefony, zaś po trzech latach latarnie elektryczne (naturalnie dzięki wybudowanej na Solcu elektrowni). Zamiejski tramwaj konny zaczął dojeżdżać do rogatek belwederskich w 1890. W 1896 zorganizowano pogotowie ratunkowe.
Modernizacji towarzyszyła także rozbudowa miasta. Bogate mieszczaństwo miało ambicje, by opera, teatr czy sale wystawowe nie ustępowały tym, które podziwiano w Wiedniu, Paryżu czy Londynie. To na przełomie XIX i XX wieku wzniesiono salon wystawienniczy Zachęta, Filharmonię, budynek Politechniki, zmodernizowano Teatr Wielki.
Oba brzegi Wisły połączono mostami - w latach 60. Kierbedzia, kilkanaście lat później wybudowano most kolejowy.
Miasto było też tyglem wielu narodowości i kultur. Oprócz Polaków, którzy stanowili większość, mieszkali tu Żydzi oraz otoczeni ostracyzmem rosyjscy zaborcy. Pod Warszawą stacjonował 30-tysięczny garnizon. Niemcy, których było kilkanaście tysięcy, byli niemal tak samo liczną grupą jak Rosjanie - carscy urzędnicy i członkowie ich rodzin.
* * *
Każda z tych grup wnosiła do ogólnej „puli” swoją kulturę, religię, obyczaj i język. Warszawa była ważnym centrum kultury. Tworzyli tu najwybitniejsi polscy pisarze - Bolesław Prus, Maria Konopnicka, Wiktor Gomulicki. To był wspaniały okres dla literatury, gdy powstawała Lalka Prusa, Trylogia Sienkiewicza, powieści i nowele Orzeszkowej i Konopnickiej.
Od połowy wieku działał renomowany Dom Wydawniczy Gebethner i Wolf, który posiadał też własną drukarnię. To tu ukazywały się najważniejsze utwory Kraszewskiego, na których Polacy uczyli się własnych dziejów, Orzeszkowej, Konopnickiej, Prusa, Sienkiewicza, Reymonta. Wydawnictwo M. Arct wyspecjalizowało się w sprzedaży wysyłkowej tanich książek i zorganizowało sieć czytelni i bibliotek.
Oprócz bojkotowanej rządowej gazety ukazywało się kilkanaście tytułów prasowych. „Kurier Codzienny”, w którym publikowali Prus i Sienkiewicz ukazywał się w 12 tys. egzemplarzy, do „Tygodnika Ilustrowanego” pisywali Michał Bałucki, Wiktor Gomulicki, Eliza Orzeszkowa, Adam Asnyk, Maria Konopnicka, Teofil Lenartowicz. Do różnych tygodników pisał swoje Kroniki Bolesław Prus. „Kurier Warszawski” znany był z tego, że miał własny serwis informacyjny, tworzony na podstawie depesz telegraficznych oraz najtańsze w mieście ogłoszenia drobne.
Warszawianie kochali operę i teatr. Uwielbiali chodzić na przedstawienia, a zdarzało im się podziwiać występy największych sław swoich czasów - światowej sławy aktorkę, specjalizującą się w rolach tragicznych Sarę Bernhard, która zagrała w Damie kameliowej Dumasa, czy Helenę Modrzejewską, która swym talentem podbiła Amerykę, a w Warszawie zagrała Norę w sztuce Ibsena i Marię Stuart w dramacie Schillera.
Gdy w letnich miesiącach zamykane były renomowane teatry, do Warszawy ściągały z prowincji zespoły teatralne, które zabawiały mało ambitnym repertuarem klientów ogródków piwnych. Po mieście krążyły kapele i zespoły śpiewacze, które za kilka miedziaków zabawiały panny służące i domowników na podwórkach kamienic.
W Zachęcie można było podziwiać „Kazanie Skargi” i „Bitwę pod Grunwaldem” Jana Matejki, wielkiego kronikarza historii Polaków. Swoje prace wystawiali nie tylko ulubiony malarz salonowy Władysław Czachórski, ale także Józef Chełmoński, Józef Stanisławski, Jacek Malczewski. Płótna Mariana Podkowińskiego wywołały spór o impresjonizm, którego wpływ docierał z Francji nad Wisłę, zaś wielki obraz „Szał” wywołał poruszenie, graniczące ze skandalem.
Artyści mieli wierny krąg odbiorców, którzy czytali książki i czasopisma, chodzili na spektakle i wystawy i całymi dniami w licznych kawiarniach, salonach i domach prywatnych prowadzili ożywione debaty. Publiczność była krytyczna, wymagająca i złośliwa, potrafiła bezlitośnie wygwizdać i ośmieszyć nieudane dzieła i ich odtwórców, ale szczęśliwcy, którzy podbili jej serca, byli wielbieni i noszeni na rękach.
Miasto kochało namiętnie wszelkie rozrywki. W karnawale wszystkie stany włączały się w wir zabaw. Zamożniejsi bawili się do białego rana w Ratuszu, Resurcie Kupieckiej i Obywatelskiej. Proletariat zadawalał się tancbudami na Powiślu i Pradze.
A jeszcze były wyścigi konne i występy dziesiątek grup cyrkowych. Na wiosnę zaczynał się sezon majówek i podmiejskich pikników, który trwał aż do wyjazdów do miejscowości letniskowych i „wód”.
Każdy zamożniejszy dom ogłaszał swój dzień przyjęć, gdy krewni i znajomi mogli przychodzić z wizytą, by wypić filiżankę herbaty i omówić najważniejsze aktualności.
* * *
Nad Wisłę docierały też prądy intelektualne, którymi żyła ówczesna Europa. Idee pozytywizmu i pracy organicznej wśród ludu utorowały drogi pierwszym socjalistom, którzy głosili swoje idee równości i sprawiedliwości społecznej, marzyli o światowej rewolucji i szukali zwolenników wśród dziesiątków tysięcy najemnych robotników, pracujących w fabrykach i warsztatach. Miasto było z różnych okazji zasypywane ulotkami, zorganizowano pierwsze strajki, przeszły też nieznane dotychczas pochody pierwszomajowe.
Konserwatyści dyskutowali ze zwolennikami reform i postępu, stałym wątkiem ścierania się poglądów była „kwestia robotnicza”, a także „kwestia kobieca”.
Sytuacja coraz bardziej samodzielnych zawodowo, a co za tym idzie i ekonomicznie, kobiet budziła duże zainteresowanie społeczeństwa. W Warszawie pojawiły się pierwsze lekarki, dentystki i aptekarki, które ukończyły studia za granicą, rzesze robotnic i służących ciężko pracowały, by zarobić na życie.
Bolesław Prus napisał powieść Emancypantki, w której rozważał problem wykształcenia kobiet i ich samodzielności życiowej. Gabriela Zapolska wydała Moralność pani Dulskiej i Kaśkę Kariatydę, stawiając pytanie o wyzysk służących - istot praktycznie pozbawionych praw i perspektyw na godne życie. Maria Konopnicka w czasopiśmie „Świt” i Maria Ilnicka w „Bluszczu” inicjowały dyskusje na ważne dla kobiet tematy. Coraz częściej oprócz roli żony i matki dostrzegano zwiększającą się rolę kobiet na rynku pracy i konieczność ich obywatelskiego zaangażowania, potrzebnego nie tylko do wychowania następnych pokoleń, ale też dobrobytu i pomyślności narodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz